czwartek, 22 stycznia 2015

Prolog

Wszedł do swojego rodzinnego domu nie spodziewając się niczego dobrego. Jednak to co zobaczył okazało się znacznie gorsze i na zawsze zmieniło jego spojrzenie na świat. Wydawało mu się, że to co widzi musi być koszmarem. Miał nadzieję, że zaraz się obudzi, ale obraz przed jego oczami stał się aż nadto prawdziwy.
Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna mierzył do niego z pistoletu, a jego bezradna matka leżała na ziemi z przebitą klatką piersiową, z której sączyła się gęsta, ciemna krew. W ostatnim momencie uchylił się przed lecącym w jego stronę pociskiem, który przeleciał obok niego i przebił drewnianą powłokę drzwi zaraz za nim.
W tamtym momencie coś do niego dotarło. Coś w nim pękło. Poczuł się jakby w jednym momencie wyparł ze swojego mózgu wszystkie emocje. Nie mógł zrozumieć jak można być takim potworem. Jak można tak bardzo chcieć skrzywdzić? Dotarło to do niego częściowo chwilę później gdy rzucił się na dużo silniejszego od siebie mężczyznę. Wiedział, że nie ma nawet najmniejszych szans w walce z nim, ale nie mógł tego tak zostawić. Ze wszystkich sił popchnął swojego przeciwnika na regał stojący za nim, ale ten szybko zdążył się pozbierać i ponownie wycelował bronią. Na szczęście chłopcu znowu udało się uciec przed posłaną w jego stronę kulą. Podniósł stojące obok krzesło i zaczął biec. Ponownie rozległ się strzał z pistoletu, ale i teraz nastolatkowi udało się uniknąć wypadku. Można było nazwać to szczęściem w nieszczęściu, ale do czasu. Brunet dobiegł do niebezpiecznego człowieka uderzając krzesłem w jego żebra. Przewrócił się. Chłopak chcący tylko ratować swoje życie usiadł na nim i zaczął uderzać pięściami gdzie popadnie w jego ciało. Niestety był jeszcze zbyt słaby. Co może zrobić słaby czternastolatek przeciwko komuś takiemu? Z łatwością zepchnął go z siebie i wybiegając już z domu ostatni raz skierował pistolet w stronę chłopca. Tym razem nie zdążył dostatecznie się uchylić.  Pocisk przeszył skórę na jego ramieniu, a ból rozszedł się po całej ręce, ale starał się o tym nie myśleć.
Podszedł do wykrwawiającego się ciała swojej matki, którą kochał ponad własne życie i przyklęknął przy niej. Była najwspanialszą kobietą jaką kiedykolwiek miał przy sobie i nie mógł uwierzyć w to co się właśnie działo. Przyklęknął przy niej i nachylił się aby lepiej słyszeć słowa wypowiadane przez nią z największym trudem.
- Byłeś jedynym mężczyzną w moim życiu, który był godzien mojej miłości, synku. Zaopiekuj się dziewczynkami. Kocham Was – powiedziała.
Łzy same spływały po twarzy chłopca kiedy jego matka wypowiadała swoje ostatnie słowa. Chwilę później wydała z siebie ostatnie tchnienie, a z oczu uciekła resztka życia.
- Zaopiekuję się nimi, tak jak ty zawsze opiekowałaś się nami. Kocham cię, mamo – odpowiedział jej, chociaż dobrze wiedział, że ona już go nie słyszy.
Zadzwonił po pogotowie, ale to i tak już nie mogło pomóc. Ten potwór z zimną krwią zamordował jego matkę i próbował zabić także jego, bez żadnego poważnego powodu. Nigdy nie miał uczuć, nie miał serca, nie kochał nikogo.
Chłopiec nie mógł uwierzyć, że to jego własny ojciec.

Siedział ciągle przy zakrwawionym ciele własnej matki i przypominał sobie jak okrutny i zawistny był ten człowiek. Wiedział, że od teraz oprócz opieki nad siostrami będzie musiał nie tylko zajmować się siostrami, ale także je chronić. Otarł łzy i postarał się uspokoić. Nie zamierzał więcej płakać przez człowieka, który był jego ojcem. Nie mógł sobie na to pozwolić, nie mógł sprawić mu satysfakcji. Musiał być silny.

________________
Jeśli przeczytałeś, proszę zostaw po sobie jakiś komentarz xx